SKĄD SIĘ BIERZE KOMPETENTNY NASTOLATEK?

Zacznijmy od początku…

Mój starszy synek (ma ponad dwa lata) dotyka wszystkiego. Wchodzi wszędzie. Liże rzeczy, które przyprawiają mnie o stan przedzawałowy (na przykład: kosz na śmieci przy chodniku, brudny jak jasna cholera). Pety mnie tak nie ruszają jak te kosze na śmieci. Ale petów do ust nie wkłada. Bo byłabym już po zawale.

      Jako rodzic dbam o bezpieczeństwo. Więc moje dziecko ciągle słyszy:

– Nie, nie zostaw.
– Ostrożnie.
– Powoli.
– Uważaj.
– Nie.
– Nie ruszaj.
– Nie wolno.
– Tu nie można.

Non stop. Na każdym kroku.

Bo gorący piekarnik. Bo nóż z blatu. Bo nierówna nawierzchnia. Bo rozstawiona suszarka na ubrania, która nie wytrzyma kolejnego najazdu samochodem. Bo rozlana woda z nawilżacza. Bo jedzie rozpędzony rower. Bo rozsypuje kamyczki z doniczek/chodników w publicznych/prywatnych miejscach. Bo wali patykiem w stojące samochody. Bo wyrzuca z balkonu łopatkę, grabki, ziemię z kwiatków. Bo wszedł w psią kupę. Bo prowadzi wózek z młodszym bratem i puszcza go z górki (i wózek i brata).

Więc jak wychować kompetentne dziecko? Kompetentnego nastolatka? A później kompetentnego dorosłego?

Myślę, że kwestia rozchodzi się o zaufanie (czyli przeciwieństwo lęku). Czy wierzymy (ufamy), że nasze dziecko jest kompetentne, żeby samo, po swojemu, trochę nieudolnie, trochę koślawo, popełniając błędy, nabywało doświadczenia? Czy lęk nas tak przytłacza i paraliżuje, że zabraniamy, nie pozwalamy, pokazując tym samym brak wiary w kompetencje dziecka?

A potem starsze dzieci… nastolatkowie.

Obawiamy się:
Czy się nie upije (lepiej go nie puszczać), czy nie dostanie kolejnej jedynki (korepetycje, zmuszanie do nauki, krzyki, wymuszanie), czy się nie pobije (lęk o to, żeby “poprawnie się zachowywało”, bo jak to o nas rodzicach świadczy), czy nie wróci za późno (lepiej nie puszczać), czy ma odpowiednie towarzystwo (na pewno nie ma), czy będzie dobrze się zachowywać (już zakładamy, że nie), czy pójdzie na studia (musi?), czy dostanie dobrą prace (co to jest dobra praca?), czy będzie szczęśliwe (co to w ogóle znaczy?), czy ten wyjazd z rówieśnikami jest bezpieczny (na pewno nie jest).

Gdzie jest granica naszego lęku i bezpieczeństwa? Czy jest rozwojowa (poradzi sobie, ufam mu), czy nie (nie poradzi sobie, nie ufam mu, stąd często zakazy)?

Aby nie czuć tego niekomfortowego uczucia jakim jest lęk chcemy zmienić nasze dziecko i jego zachowania.

Ale! Aby nie czuć lęku potrzebujemy zmienić siebie! Nie nasze dzieci!

Kompetentny nastolatek to ten, który wierzy w siebie. I ufa, że poradzi sobie w każdej sytuacji. A jak sobie nie poradzi, to wyciągnie wnioski. A taki nastolatek ma rodziców, którzy w niego wierzą. Którzy ufają, że sobie poradzi w każdej sytuacji. A jak sobie nie poradzi, to wyciągnie wnioski.

 

Czy ja wychowuję kompetentne dziecko? Chyba nie. Mocno nad sobą pracuję. Dlatego staram się wyłapywać kolejne sytuacje, kiedy mogłabym odpuścić lęk, dać przyzwolenie na różne sytuacje i obdarzyć moje dziecko zaufaniem. A nie wybiegać przed szereg (a robię to, robię).

– I tak oto moje dziecko włazi do piaskownicy, potyka się i pada na twarz. Trzymam język za zębami.
– Włazi na zjeżdżalnię w kaloszach, który jeden utknął między szczebelkami. Trzymam język za zębami. A ręce w kieszeniach.
– Nie może przykleić naklejki. Trzymam ręce przy sobie.
– Zamiata podłogę i rozsypuje wszystko pod szafki. Sorry, tu nie wytrzymałam.
– Zrzucił suszonego pomidora w oleju na materiałowe krzesło. Sorry, tu też nie wytrzymałam.
  
Życie 🙂

Pytanie do refleksji:

Czy Ty wychowujesz kompetentne dziecko (nastolatka)?